czwartek, 30 kwietnia 2020

8/14 rezultaty po tygodniu

Hej,

Tak jak pisałam wcześniej postanowiłam dzisiaj się zważyć i zobaczyć jak wygląda sytuacja. Na wstępie tylko szybkie podsumowanie: 7 dni trzymania się wyznaczonych godzin postu, posiłki przygotowywałam sama w domu, piłam co najmniej 2,5L wody dziennie. Waga po siedmiu dniach: 77.9 kg, czyli straciłam w 1,5 kg. jest lepiej niż myślałam i bardzo się cieszę z tego wyniku, bo widać, że moje ciało dobrze reaguje na ten styl odżywiania. Żałuję tylko, że nie dodałam praktycznie żadnej aktywności fizycznej, a do tego ciągle siedzę w mieszkaniu. No ale teraz już nie ma żartów.

Dzień 8 z 14

Woda: 4L

Bilans na dziś:

10:30- 2x tost z awokado
13:00 - makaron z twarogiem
15:30 - banan, jogurt monte
18:00 - grillowana pierś z kurczaka, ryż, brokuły

Postanowiłam się dziś nagrodzić moim ulubionym monte ale powiem Wam, że wydawał mi się okropnie słodki. Nie wiem czy to przez to, że jem słodycze tak rzadko czy może przez nie palenie odzyskuje smak. :)

Kupiłam sobie książkę J.B. Rives "Dieta IF. Post przerywany". Przeczytałam ją od razu i bardzo się cieszę, bo dowiedziałam się kilku ciekawych rzeczy. Pomogło mi to też zauważyć błędy, które się u mnie pojawiały. Jem zdecydowanie za dużo węglowodanów, zwłaszcza rano przy przerwaniu postu powinno się ich unikać i zastąpić śniadaniem BT. Kiedyś właśnie tak robiłam i czułam się o wiele lepiej. Autor mówi też o tym, że jeśli nie czuje się głodnym to nie trzeba jeść (muszę o tym pamiętać, bo czasem jem dla zasady przez te dawne przekonania, że trzeba jeść kilka posiłków). Jest też mowa ogólnie o procesach jakie zachodzą w ciele, o przetworzonej żywności, wpływie cukru, hormonach i wiele więcej.

Zmiany, które chce wprowadzić:
  • zmniejszyć ilość węglowodanów
  • włączyć poranny 15-20 minutowy trening interwałowy
  • nie skupiać się tak na wadze tylko na samopoczuciu

Zaczynam drugi tydzień z nową wiedzą i świeżą energią. :)


Buziaki

Sophie



środa, 29 kwietnia 2020

7/14 półmetek

Hej,

Dzisiaj cały dzień od rana do wieczora miałam zajęcia online i inne projekty. Dobrze chociaż raz na jakiś czas poczuć, że faktycznie ma się "zabiegany" dzień. Zrobiłam dzisiaj na obiad kurczaka z warzywami po chińsku i tym makaronem konjac. Niestety ale chyba się nie skuszę ponownie, ten makaron ma bardzo specyficzną konsystencję i zjadłam tylko troszkę. Za to mój facet zjadł i pochwalił, czyli to kwestia gustu.

Dzień 7 z 14

Godziny postu: 17.5 h
Godziny okna: 6,5 h
Woda: 4L

Bilans na dziś:

11:00 - zupa krem z pomidorów, ryż
13:00 - kanapka z serkiem
15:30 - 1/4 porcji kurczaka z makaronem i warzywami
17:30 - makaron z twarogiem




Trzymajcie się,

Sophie

wtorek, 28 kwietnia 2020

6/14 what doesn't kill you makes you stronger

Cześć!

Na ten moment chyba zażegnałam ten kryzys. Po wczorajszym wpisie, jak to z siebie wyrzuciłam wzięłam się w garść, wypiłam jeszcze butelkę wody i oczyściłam głowę. Jestem gotowa na dalszą drogę. :) Jeszcze tylko dwa dni do wyjazdu na wieś, nie mogę się już doczekać. Pierwszy raz nie boję się o to jak poradzę sobie z trzymaniem diety, bo nie muszę przecież niczego specjalnie planować. Pewnie też w końcu nabiję sobie trochę aktywności, mam zamiar spędzać jak najwięcej czasu na świeżym powietrzu.

W czwartek albo piątek rano zrobię sobie takie podsumowanie po tygodniu trzymania się moich założeń. Zobaczymy jak będzie wyglądać sytuacja, nie oczekuję niczego, bo najważniejsze jest dla mnie to, że znów przyzwyczajam ciało do odpowiedniego funkcjonowania.

Dzisiaj poprosiłam chłopaka, żeby zważył się przed i po wymianie baterii i okazuje się, że waga zmieniła się o około kilogram (było to w odstępie dosłownie dwóch minut i w tym samym miejscu), więc nie wiem czym się sugerować przy moim ważeniu. Czy odejmować ten kilogram, czy iść po prostu od tej wagi, którą pokaże teraz. Z resztą będę się tym martwić później. :) Patrzę na siebie w lustrze i widzę, że wyglądam lepiej, rano brzuch jest płaski i nawet zaczynam się sobie podobać. Wiem, że moja waga i płaski brzuch mogą brzmieć jak oksymoron ale taką mam figurę po prostu. Od dziecka uprawiałam kilka dyscyplin, więc spod tłuszczu przebijają się zarysy mięśni, zwłaszcza na udach przez treningi siłowe kiedy trenowałam sporty walki, a później piłkę nożną. Ahh ile bym teraz dała, żeby wrócić na te obozy sportowe, ale chociaż mam mega fajnie wspomnienia.

Dzień 6 z 14

Godziny postu: 16.5 h
Godziny okna: 7 h
Woda: 3,5L

Bilans na dziś wyglądał tak:

10:30 - 2x tost z serkiem i awokado, kawa
13:00 - zupa krem z pomidorów, ryż
15:30 - pieczywo maca z twarogiem
17:30 - sałatka (kasza gryczana, grillowany kurczak, warzywa, jogurt naturalny)



Buziaki

Sophie


poniedziałek, 27 kwietnia 2020

5/14

Hej kochane,

Nie sądziłam, że skutki odstawienia nikotyny będą aż tak straszne. W nocy budziłam się co chwilę, cały czas byłam poddenerwowana, a dodatkowo czuję się okropnie pełna i spuchnięta. Słyszałam, że to dość popularne po odstawieniu, bo metabolizm zwalnia. Jestem w kropce. Proszę dziewczyny poratujcie jakimś dobrym słowem. :(

Dzień 5 z 14

Godziny postu: 17 h
Godziny okna: 8 h
Woda: 3L

Bilans na dziś wyglądał tak:

Rozpoczęcie okna
10:00 - 2x tost z serkiem i awokado, kawa
13:00 - domowa torilla z kolacji
15:30 - 2x pieczywo maca z dżemem
18:00 - sałatka (kasza gryczana, grillowany kurczak, warzywa, jogurt naturalny)
Zakończenie okna

Ostatnio coś czuję, że łapie mnie jakie złe samopoczucie, przytłacza mnie to ciągłe siedzenie w domu, masa zadań online bez ładu i składu, pisanie pracy dyplomowej, niepewna sytuacja i w ogóle wszystko. Bardzo chciałabym zostać pozytywna, bo tak staram się patrzeć na życie ale momentami mam dość. Tyle dobrze, że w piątek jedziemy na wieś odpocząć, bo duszę się już w tym mieście.
Ehh oby jutro było lepiej, bo nie lubię tak przynudzać.
Mam nadzieje, że chociaż u Was się układa.

Do jutra

Sophie


niedziela, 26 kwietnia 2020

4/14

Heej!

Dzisiejszy dzień był bardzo spokojny, odpoczęłam psychicznie. Jest jednak coś przez co jestem na siebie okropnie zła i najchętniej strzeliłabym sobie za to po głowie. Kilka lat temu, w szkole średniej zaczęłam palić, najpierw jednego papierosa do piwa, później jednego przed egzaminem i tak w końcu doszłam do okropnego uzależnienia. I o ile pod względem wagi moje ciało jest w lepszej kondycji o tyle moje płuca nie dają rady. Wystarczy, że zrobię trzy rundy tabaty, a moje płuca płoną. Czuję się okropnie, bo kiedyś potrafiłam ćwiczyć bez przerwy przez dwie, trzy godziny.

Dziś rano się obudziłam i w końcu podjęłam decyzję, że moje życie nie może być zależne od nałogu, że nie chcę tak żyć. To był mój pierwszy dzień od kilku lat, kiedy nie zapaliłam ani jednego i chcę dążyć do tego, żeby nie zapalić już nigdy. Wiem, że mam silną wolę i jeśli sobie coś postanowię to dam radę. Do tej pory nie próbowałam rzucić, bo to po prostu bardzo lubiłam, ale to jest ten czas kiedy zrozumiałam jak bardzo ten nałóg wyniszcza mój organizm.

Dzień 4 z 14

Godziny postu: 17 h
Godziny okna: 5,5h
Woda: 3L


Bilans na dziś wyglądał tak:

Rozpoczęcie okna
12:00 - jajecznica z 2 jajek, kanapka z serkiem, kawa
15:00 - shake z bananem, truskawkami, borówkami i białkiem 
17:30 - 2x domowa torilla pełnoziarnista (grillowany kurczak, pomidor, ogórek, cebula, jogurt naturalny)
Zakończenie okna

Tak patrzę na moje raporty i pewnie część z Was może pomyśleć, że te godziny postu i okna są dość niesystematyczne i faktycznie tak jest. Ale ja do tego podchodzę jako do sposobu na życie, jem intuicyjnie, wtedy kiedy jestem głodna, nie zmuszam się do niczego. Akurat też moje pierwsze dni wypadły w weekend, a wtedy moja rutyna jest inna niż w tygodniu. Od poniedziałku do piątku przeważnie moje dni wyglądają tak samo, a dziś na przykład wstałam o 11, więc wszystko się przesunęło. 


Patrzę na przyszłość z dużym optymizmem i nadzieją.

Sophie


sobota, 25 kwietnia 2020

3/14

Cześć!

Dzisiaj szybciutki wpis, bo sobotnie wieczory to zawsze dla mnie czas na chillout z chłopakiem. Lecimy właśnie z maratonem filmowym. Dzisiejszy dzień był ogólnie bardzo pozytywny, kiedy dbam o siebie to od razu przybywa motywacji, żeby wziąć się za studia czy porządki. :) Okno zaczęłam dziś później o 11:30, bo mieliśmy zaplanowaną późniejszą kolację.

Dzień 3 z 14

Godziny postu: 18 h
Godziny okna: 7,5h
Woda: 3L


Bilans na dziś wyglądał tak:

Rozpoczęcie okna
11:30 - tost z awokado, serkiem i czarnuszką, kawa
14:30 - spaghetti z domowym sosem pomidorowym z pieczarkami 
19:00 - 3x bruschetta z serem pleśniowym i dodatkami, 1x gin z tonikiem
Zakończenie okna

Tak jak pisałam wczoraj, zrobiłam sobie jadłospis na przyszły tydzień razem z listą zakupów i naprawdę bardzo mi to dziś ułatwiło sprawę w markecie, teraz przynajmniej mam z czego robić obiady na następne dni. :D
Czytałam ostatnio u jednej z Was o makaronie konjac i dziś natknęłam się na niego w kauflandzie, były różne opcje np. spaghetti, penne, tagiatelle z samego konjacu, ale ja skusiłam się na opcje tagiatelle konjac plus owies, na zdjęciu jest on bardziej żółty i jakoś tak liczę, że może zapach będzie lekko lepszy. Kaloryczność w obu wersjach była taka sama czyli 9 kcal/100g. Za paczkę 385 g zapłaciłam 6.99 jeśli dobrze pamiętam. Dam znać jak zrobię z niego obiad.

Mam świetny humor, bo ważyłam się dziś rano i takiej liczby nie widziałam już bardzo dawno. Nawet nie wiecie jak się cieszę. Marzę o tym, żeby nie wstydzić się wyjść na basen ze znajomymi, marzę o tym, żeby ubierać się tak jak chcę, a nie nosić tylko tego co akurat na mnie pasuje, marzę o tym, żebym w nowym towarzystwie nie bała się być sobą, zamiast udawać, że mnie nie ma, bo boję się odrzucenia ze względu na wygląd. Ale to już niedługo, wiem, że będzie to wymagać pracy, ale chyba w końcu po tylu latach jestem na to gotowa. 

Trzymajcie się kochane, życzę Wam wszystkiego co najlepsze. ;*

Sophie

piątek, 24 kwietnia 2020

2/14

Heej!

Dziś dzień drugi i przyznam, że czuję się coraz lepiej. Woda, która ostatnio się nazbierała zaczęła schodzić, twarz też się pomału uspokaja, a nawet reguluje się praca mojego brzucha (jeśli nie patrzę na to co jem to mam okropne problemy). Powrócił też wieczorny i nocny chłód, momentami aż się trzęsę z zimna ale to też minie.
Dzisiaj miałam jakiś słaby dzień pod względem energii i wszyscy z którymi rozmawiałam czuli się podobnie. Może to ciągłe siedzenie w domu tak na mnie działa. Rano na szybko tylko zerknęłam na wagę i jest lepiej niż się spodziewałam, znów poczułam tą radość i nadzieje, że osiągnę swój cel.

Wieczorem miałam pierwszy test wytrzymałości, bo zazwyczaj w piątek po pracy robiliśmy sobie z chłopakiem wieczór filmowy z piwem i czipsami, teraz też wrócił do domu z zapasem (przyznam się, że smakowe piwa, wino i drinki to moja słabość) ale stwierdziłam, że w sumie to do niczego mi to nie jest potrzebne i wybrałam wodę. :) On jest szczupły, a do tego sporo pracuje, więc niech ma podwójną porcję. :D Mam od niego bardzo duże wsparcie, niestety zdarza mu się zapomnieć, że ja wieczorem to już nie jem. Poprzednie dwa miesiące dałam radę się powstrzymywać nawet na imprezach, więc nauczyłam się, że i bez tego może być fajnie.

Dzień 2 z 14

Godziny postu: 16:30h
Godziny okna: 7:30h
Woda: 3L

Bilans na dziś wyglądał tak:

Rozpoczęcie okna
10:00 - 2x tost z awokado, serkiem i czarnuszką, kawa
13:00 - smoothie z bananem, truskawkami, jagodami i białkiem
15:00 - makaron penne z pesto z czosnku niedźwiedziego i kurczakiem
17:30 - 6 domowych pierogów z truskawkami
Zakończenie okna

Dzisiaj zauważyłam, że włączyło mi się myślenie, że powinnam jeść mniej i szybciej chudnąć ale potem sobie przypomniałam do jakiego stanu kiedyś mnie to doprowadziło. Wiem też, że jeśli tylko pilnuje okna i nie podjadam wieczorem to wszystko będzie dobrze. :)

Zrobiłam sobie dzisiaj plan posiłków na kolejny tydzień tak żebym idąc na zakupy wiedziała czego i ile kupić, bo niestety zdarza nam się nakupić jakiś randomowych rzeczy, a niczego konkretnego z czego można by było zrobić obiad. Podziwiam moją mamę, która idąc do sklepu od razu ma plan w głowie na wszystkie posiłki do końca tygodnia. :D Odkąd mieszkamy na swoim to staram się doszkolić w tym zakresie.
Dziękuję Wam bardzo za wsparcie, brakowało mi tego przez te lata kiedy nie byłam aktywna na blogach.

Trzymajcie się ciepło,

Sophie


czwartek, 23 kwietnia 2020

1/14

Hej, jestem z pierwszym raportem.

IF zaczęłam już wczoraj i cudownie jest znów poczuć, że robię dla siebie coś dobrego. :) Wczorajszy wieczór wcale nie był taki zły jak się obawiałam, wiadomo miałam momenty kiedy odczuwałam dość spory głód ale wiem, że to się unormuje. Najważniejsze to przetrwać te kilka dni.
Wczoraj jeść skończyłam o 18:30.

Dzień 1 z 14

Godziny postu: 17:30h
Godziny okna: 6:30h
Woda: 2,5L

Bilans na dziś wyglądał tak:

Rozpoczęcie okna
11:00 - tost z awokado i jajkiem, kawa
13:30 - ryż, grillowany kurczak, sałatka
15:30 - 2x kanapka z twarogiem, jogurt
17:30 - grillowany kurczak, ziemniaki pieczone bez oleju, sałatka z pomidora, cebuli i jogurtu naturalnego
Zakończenie okna

Dzisiejsze okno wyszło mi lekko krótsze niż zwykle, ale wynikało to z mojego planu dnia, bo wieczorem miałam zajęcia, więc nie miałabym jak zjeść.

Jutro chcę zrobić rano jakiś trening. Macie może jakieś swoje sprawdzone treningi na youtube albo osobę, która daje fajny wycisk? :) Chętnie skorzystam z Waszych propozycji. Jakiś czas temu dostałam też step, więc jeśli też trenujecie to dajcie znać.
Chciałam jeszcze zapytać czy któraś z Was korzysta z jakiegoś sprzętu w domu? Typu gumy, piłki itp, jest coś po czym zauważacie najlepsze efekty? 

Trzymajcie się i do jutra,

Sophie

No i co teraz?

Hej kochane!

Bardzo dziękuję każdej z Was za komentarz, dobrze wiedzieć, że tak jak za dawnych czasów, jest tutaj grupa świetnych ludzi, którzy walczą o to samo. :)

Przez ostatnie dni dużo myślałam o tym jak ułatwić sobie powrót na właściwe tory i przypomniałam sobie co było dla mnie najtrudniejsze za pierwszym razem - PRZETRWANIE KILKU PIERWSZYCH DNI. No niestety organizm wypadł z rutyny, a pierwsze kilka wieczorów po rozpoczęciu postu jest dla mnie bardzo trudne, no ale przecież to tylko przejściowe.

Postanowiłam, że zamieszczę tutaj mój plan działania na najbliższe dwa tygodnie, tak jak zazwyczaj robiłam to w moim zeszycie (uwielbiam cele krótkoterminowe według zasady one step at a time).

PLAN 23.04.2020-07.05.2020

1. Podstawowy tryb 16:8, czyli okno żywieniowe na 8 godzin dziennie
2. Minimum 1,5l wody dziennie
3. Przez te dwa tygodnie wykonać minimum 5 treningów
4. Skupić się na przygotowywaniu zdrowych posiłków
5. Publikować raport z każdego dnia

Waga i wymiary początkowe na 23.04.2020:

Waga: 79,4 kg

Talia: 87 cm
Brzuch: 98 cm
Biodra: 104 cm
Udo: 62 cm
Ramię: 34 cm

Samopoczucie 5/10

Nie ustalam sobie żadnych celów wagowych, zobaczymy czy coś się zmieni przez te dwa tygodnie, dla mnie najważniejsze jest w tym momencie, żeby lepiej się czuć psychicznie, bo to siedzenie w domu mnie dobija. Najgorsze jest dla mnie to, że odpadła mi praktycznie cała dzienna aktywność, bo nie chodzę na uczelnię ani do pracy, a zawsze był to jakiś wysiłek i kilkanaście tysięcy kroków. Dlatego też muszę włączyć jakieś ćwiczenia, bo zastoje się na amen. 

Dziś wieczorem wrzucę pierwszy raport. :)

Buziaki,
Sophie


środa, 22 kwietnia 2020

Początek.

Cześć, jestem Sophie.
Zabieram się do pisania od kilku dobrych dni, bo pierwszy post jest dla mnie zawsze najtrudniejszy. Ale nie ma na co czekać. :)
Moja historia z blogowaniem zaczęła się już dobre kilka lat temu, jako nastolatka prowadziłam blogi o odchudzaniu, głównie w formie pamiętnika. Przechodziłam wtedy różne fazy, lepsze i gorsze, ale blog był dla mnie zawsze ogromną motywacją. Teraz też wracam, bo spisywanie moich celów i postępów w zeszycie przestało mi wystarczać, a może znajdą się osoby, które tak jak ja walczą o swoje ciało.

Praktycznie odkąd pamiętam miałam problemy z nadwagą, pewnie wynikało to częściowo z niewiedzy ale też ze stosowania diet cud przez które traciłam sporo ale równie szybko odzyskiwałam kilogramy z powrotem. W wieku nastoletnim moja waga wahała się w granicach 65-79 kg. Niestety w zeszłym roku przez wiele czynników osiągnęłam swoje maksimum czyli okropne 86 kg i na tym waga się zatrzymała, pomimo poprawy nawyków i regularnych ćwiczeń nie mogłam zrzucić nawet kilograma.

Przełom nastąpił w lutym tego roku, kiedy zmienił się mój tryb życia. Jeść zaczynałam około godziny 11, a kończyłam o 19, po tej godzinie piłam zazwyczaj tylko wodę lub herbatę. Po dwóch tygodniach weszłam na wagę, bo czułam się zdecydowanie lepiej i stał się cud-spadły pierwsze 3 kilogramy, których tak długo nie mogłam zrzucić. Zagłębiłam się trochę w ten temat i odkryłam, że taki styl życia ma swoją nazwę, a jest nim intermittent fasting. Jest to bardzo proste, chodzi tylko o to, żeby dać organizmowi czas na regenerację i odpowiednie przetrawienie pokarmu. Są różne warianty IF, ja zdecydowałam, że najbardziej naturalny dla mnie jest 16:8, czyli przez 8 godzin w ciągu dnia jem, a 16 "poszczę", czyli pije tylko wodę albo czarną kawę, co jest dla mnie dość proste bo przeważnie długo śpię. W ciągu dnia starałam się jeść zdrowo ale wielką ulgą dla mnie było to, że nie musiałam się męczyć liczeniem kalorii czy makro. I tak przez okres od 7 lutego do końca marca zrzuciłam 7,5 kg i wieele centymetrów. Zauważyłam też wiele pozytywnych zmian takich jak lepszy sen, więcej energii czy unormowanie poziomu wody. Skończyły się też nocne napady głodu czy chęć na słodycze.

Niestety od końca marca musiałam się przestawić na całodobowe siedzenie w domu, wiadomo z jakiego powodu. Nie trzymałam się mojego wyznaczonego okna żywieniowego i w zasadzie to nie trzymałam się niczego, więc spodziewałam się, że wrócę do punktu wyjścia. I tutaj nastąpił kolejny szok, bo po niecałym miesiącu moja waga wzrosła tylko o niecały kilogram (a przyznam się, że często zdarzały mi się wieczorne seanse przy piwie i czipsach). Jest to dla mnie bardzo ważne, bo wiem, że ten styl odżywiania idealnie do mnie pasuje, a kilogramy, które straciłam nie wracają po tygodniu.

Tak więc zdecydowałam, że wracam do mojej rutyny, bo do celu brakuje mi jeszcze sporo. :)

Kończąc ten przydługi wpis chce tylko dodać, że chętnie odwiedzę wasze blogi o tym jak walczycie o swoje lepsze życie i mam nadzieję, że ten blog będzie dla mnie motywacją i odskocznią od codzienności.

Buziaki,
Sophie

10. Zła jestem

 Hej! Już na dobre po tej chorobie wróciłam do mojej rutyny. Wczoraj nie pisałam, bo siedziałam na uczelni od rana do wieczora. Wzięłam sobi...