Hej!
Potrzebowałam takiego wypadu w góry. Całkiem się zresetowałam, a dodatkowo spędziłam czas z fajnymi ludźmi przy pięknych widokach. Łącznie trasa wyniosła prawie sześć godzin, zrobiliśmy 16 km, a aplikacja pokazuje, że spaliłam ponad 1200 kalorii. Pokazało mi to też, że moje ciało jest w znacznie lepszej kondycji, bo dziś nie miałam nawet zakwasów. Jeśli pogoda pozwoli to w przyszły weekend znowu pojedziemy.
Cieszę się z moich nowych nawyków, bo jestem bardziej zorganizowana i przygotowałam nam zdrowe jedzenie na całą podróż przez co czułam się jakoś tak lepiej i nawet godziny postu ustało się utrzymać. Zaczęłam jeść o 10, a skończyłam o 17, także wyszło super.
Dzisiaj niestety pogorszyło się moje zdrowie, bo dostałam gorączki i czuję, że całkiem mnie rozkłada. Zastanawiam się czy iść jutro na zajęcia zwłaszcza, że muszę wziąć kilka zmian w mojej pracy, która jest dość ciężka fizycznie. Miałam tam już nie wracać po wakacjach ale ciężko znaleźć mi coś tak elastycznego przy studiach dziennych, a dodatkowa kasa zawsze się przyda. Zwłaszcza, że lubię pracę z ludźmi i ogólnie wolę coś robić niż siedzieć w domu. Mój chłopak też się pochorował ale mam nadzieję, że w miarę szybko się tego pozbędziemy, bo aż mnie nosi żeby iść pobiegać.
Miałam też dziś taką refleksję na temat tego, że praktycznie każdy okres jesienny kojarzy mi się z odchudzaniem. Odkąd pamiętam to właśnie okres od września do grudnia był dla mnie najlepszy pod względem diety i najczęściej wtedy regularnie prowadziłam bloga. Tym razem jednak mam nadzieję, że dojdę w końcu do swojej wymarzonej wagi, choćby miało to trwać do następnej jesieni.
Długo się zastanawiałam czy powinnam sobie ustalić jakieś wagowe cele na ten rok, bo boję się, że znów wpadnę w taką obsesje na punkcie każdego grama, a przecież wahania wagi w ciągu cyklu są normalne i najczęściej wzrost wagi przy trzymaniu się kaloryki i aktywności związany jest z zatrzymaniem wody. Na przykład teraz czuję się opuchnięta, bo to druga połowa cyklu. Ale chyba zrobie to w takiej luźnej formie. Jak się uda to będzie super, a jak nie to osiągnę ten cel później. Gdzieś ram tyłu głowy mam, że do świąt (które notabene kocham i nie mogę się już doczekać) będę mogła założyć sukienkę o której marzę. Także cele:
6.11 - 77 kg
20.11 - 75 kg
4.12 - 73 kg
22.12 - 70 kg
Jeśli do świąt uda mi się osiągnąć taką wagę to będę z siebie mega dumna. Najważniejsze jest dla mnie teraz, żeby po prostu chudnąć, nie ważne ile zajmie to czasu ale dobrze mieć do czego dążyć. 😊
Muszę sobie też kupić jakieś nowe spodnie, które będą lepiej leżeć, bo jak dziś się zobaczyłam w lustrze na uczelni to aż zrobiło mi się niedobrze. Chcę być w końcu chuda i nie wstydzić się za to jak wyglądam. 😓