poniedziałek, 18 października 2021

07. Weight goals

 Hej!

Potrzebowałam takiego wypadu w góry. Całkiem się zresetowałam, a dodatkowo spędziłam czas z fajnymi ludźmi przy pięknych widokach. Łącznie trasa wyniosła prawie sześć godzin, zrobiliśmy 16 km, a aplikacja pokazuje, że spaliłam ponad 1200 kalorii. Pokazało mi to też, że moje ciało jest w znacznie lepszej kondycji, bo dziś nie miałam nawet zakwasów. Jeśli pogoda pozwoli to w przyszły weekend znowu pojedziemy. 

Cieszę się z moich nowych nawyków, bo jestem bardziej zorganizowana i przygotowałam nam zdrowe jedzenie na całą podróż przez co czułam się jakoś tak lepiej i nawet godziny postu ustało się utrzymać. Zaczęłam jeść o 10, a skończyłam o 17, także wyszło super. 

Dzisiaj niestety pogorszyło się moje zdrowie, bo dostałam gorączki i czuję, że całkiem mnie rozkłada. Zastanawiam się czy iść jutro na zajęcia zwłaszcza, że muszę wziąć kilka zmian w mojej pracy, która jest dość ciężka fizycznie. Miałam tam już nie wracać po wakacjach ale ciężko znaleźć mi coś tak elastycznego przy studiach dziennych, a dodatkowa kasa zawsze się przyda. Zwłaszcza, że lubię pracę z ludźmi i ogólnie wolę coś robić niż siedzieć w domu. Mój chłopak też się pochorował ale mam nadzieję, że w miarę szybko się tego pozbędziemy, bo aż mnie nosi żeby iść pobiegać.

Miałam też dziś taką refleksję na temat tego, że praktycznie każdy okres jesienny kojarzy mi się z odchudzaniem. Odkąd pamiętam to właśnie okres od września do grudnia był dla mnie najlepszy pod względem diety i najczęściej wtedy regularnie prowadziłam bloga. Tym razem jednak mam nadzieję, że dojdę w końcu do swojej wymarzonej wagi, choćby miało to trwać do następnej jesieni.

Długo się zastanawiałam czy powinnam sobie ustalić jakieś wagowe cele na ten rok, bo boję się, że znów wpadnę w taką obsesje na punkcie każdego grama, a przecież wahania wagi w ciągu cyklu są normalne i najczęściej wzrost wagi przy trzymaniu się kaloryki i aktywności związany jest z zatrzymaniem wody. Na przykład teraz czuję się opuchnięta, bo to druga połowa cyklu. Ale chyba zrobie to w takiej luźnej formie. Jak się uda to będzie super, a jak nie to osiągnę ten cel później. Gdzieś ram tyłu głowy mam, że do świąt (które notabene kocham i nie mogę się już doczekać) będę mogła założyć sukienkę o której marzę. Także cele:

6.11 - 77 kg

20.11 - 75 kg

4.12 - 73 kg

22.12 - 70 kg

Jeśli do świąt uda mi się osiągnąć taką wagę to będę z siebie mega dumna. Najważniejsze jest dla mnie teraz, żeby po prostu chudnąć, nie ważne ile zajmie to czasu ale dobrze mieć do czego dążyć. 😊

Muszę sobie też kupić jakieś nowe spodnie, które będą lepiej leżeć, bo jak dziś się zobaczyłam w lustrze na uczelni to aż zrobiło mi się niedobrze. Chcę być w końcu chuda i nie wstydzić się za to jak wyglądam. 😓





sobota, 16 października 2021

06. Efekty po pierwszym tygodniu

 Hej!

Ostatnie dni minęły mi dość intensywnie i jakoś nie miałam weny żeby pisać. W czwartek tak jak planowałam zrobiłam dłuższą trasę i muszę przyznać, że bieganie sprawia mi coraz większa przyjemność. Organizm chyba też się już troszkę przyzwyczaił, bo nie mam takich zakwasów po każdym treningu. Wczoraj też chciałam zrobić kilka kilometrów ale przeziębienie dalej nie odpuszcza i jak zobaczyłam podwyższoną temperaturę to stwierdziłam, że nie będę ryzykować i zostałam w domu. Wieczorem włączyliśmy 3 sezon sex education i meeega się nam podobał. Tak bardzo, że machnęliśmy cały sezon w jeden wieczór 😁 Aż mi teraz przykro, bo nie mam co oglądać. 😂

Długo się zastanawiałam czy wchodzić na wagę, bo pierwszy raz tak faktycznie zmieniam swoje nawyki i ćwiczę też dla dobrego samopoczucia i zdrowia. Ale gdzieś tam z tyłu głowy zawsze jest myśl, że po co to wszystko jak nie chudnę. Często u mnie bywało też, że przy intensywnym wysiłku waga potrafiła wzrastać, zniechęcałam się i wracałam do punktu wyjścia.

Stwierdziłam, że jednak dobrze wiedzieć na czym stoję i trudno przeżyje. I powiem szczerze, że nie żałuję, bo normalnie aż mi kopara opadła. Minęło tylko 8 dni odkąd bardziej restrykcyjnie przestrzegam godzin postu, jem zdrowiej i biegam, a na wadze spadło aż 3,2 kg. 

Początek 7.10 - 82,2 kg ----> Dzisiaj 16.10 - 79 kg

Podejrzewam, że ta waga wynikła między innymi też z tego, że przez chorobę trochę się odwodniłam i spałam dłużej niż zwykle. Ale nawet jak wzrośnie o ten kilogram to i tak jestem mega zadowolona, bo to dopiero początek i mam teraz masę motywacji, żeby iść dalej i zrzucić ten okropny tłuszcz. Znając mnie to pewnie jeszcze nie raz będą jakieś momenty, że zrobię coś wbrew moim postanowieniom ale chyba czas to zaakceptować. 😊

Dziś już też poczułam się lepiej i nabiłam sporo kroków łażąc po galerii. Zainwestowałam też w nowe leginsy i buty terenowe, bo jutro wybieramy się na całodniową trasę w góry. Tak dawno już nie byłam, że nie mogę się doczekać.

Zaczynamy kolejny tydzień 👏

Udanego weekendu! 

Ciało marzenie 😩


środa, 13 października 2021

05. Three months from now you will thank yourself

 Hej!

Wczoraj, tak jak pisałam w poście poszłam pobiegać ale zrobiłam tylko 3 km. Nogi mnie tak bolały, że nie dałam rady więcej i chyba po prostu mój organizm był zbyt przemęczony od codziennego biegania. Potem miałam wizytę u kosmetyczki i resztę dnia ogarniałam takie bieżące sprawy i chillowałam. 😊

Dzisiaj postanowiłam, że zrobię rest day, żeby mięśnie miały się kiedy zregenerować. Czułam się też taka rozbita, że nawet nie wychodziłam z domu tylko siedziałam pod kocem i piłam herbatę, żeby mnie całkiem nie rozłożyło. Zrobiłam też chyba najprostszy obiad, a wyszedł mi mega. Ugotowałam brokuła, a potem podsmażyłam go na oliwie z fetą i jak się rozdrobnił to dodałam makaron kokardki. Ogólnie jakoś ostatnio dużo rzeczy mi nie smakuje, a wręcz mnie odrzuca. Na mięso to już w ogóle nie mogę patrzeć, dlatego jem bardzo proste dania i takie, które w ogóle potrafię przełknąć.

Bilans:

-dwie kanapki z serkiem i ogórkiem, monte

-jabłko, pół miseczki płatków miodowych z mlekiem

-talerz makaronu z brokułem i fetą

Okno: 10:30-14:30

Miałam zjeść jeszcze kolację ale na nic nie mam ochoty, więc w sumie nie będę w siebie pchać na siłę, a nie zaszkodzi mi taki skromniejszy dzień zwłaszcza, że nie ćwiczyłam. Wypiłam za to sporo wody i kubek zielonej herbaty. 

Rano, o ile będę się czuć lepiej to planuję pobiegać i zrobić jakąś dłuższą trasę niż ta wczoraj. Pewnie też miałam mniej siły, bo jadłam wieczorem, a wtedy rano nie budzę się tak wypoczęta jak kiedy przestrzegam godzin postu. Potem planuję skoczyć na małe zakupy, no i wieczorem mam zajęcia na uczelni.

Zaczynam też widzieć zmiany w ciele co bardzo mnie cieszy, zwłaszcza widać to w brzuchu, bo już tak nie odstaje i nie jestem ciągle taka pełna. To bardzo motywuje do dalszej pracy.

Miłego wieczoru!



wtorek, 12 października 2021

04. Droga do celu

 Cześć!


Cudownie się jest budzić z taką energią. To dopiero kilka dni odkąd postanowiłam żyć świadomie, a już się o wiele lepiej czuję. 😊

W końcu też rozruszałam moje ciało i nie czuję się jak stara baba w ciele 24 latki. Co prawda w niedzielę obudziłam się z takimi zakwasami, że jak wstawałam z łóżka to musiałam się podpierać o szafę ale i tak było warto. Nie chciałam katować nóg bieganiem, ale pogoda była tak piękna, że wybrałam się na rower i też kilka kilometrów wpadło. Nie pamiętam już dokładnie co jadłam tego dnia, bo nie zapisałam ale były to tak standardowo, śniadanie, obiad i kolacja.

Wczoraj miałam zajęcia na 11 to poszłam przed nimi pobiegać i w sumie zrobiłam około 4km. Bieganie tak mnie wciągnęło, że co wieczór czekam na rano, żeby wyjść. Wiadomo narazie te wyniki nie są imponujące ale chcę dążyć do tego, żeby przebiegać coraz dłuższe trasy. W ogóle i tak jestem w szoku, że z takim zastanym ciałem tyle przebiegłam. Bardzo pomogła mi myśl, że nie biegam po to żeby schudnąć tylko dla własnego zdrowia i kondycji. Przestałam wywierać na sobie taką presję, że z dnia na dzień mam stać się chuda, bo to i tak jest niemożliwe.

Resztę dnia spędziłam na uczelni, w sumie ten semestr nie zapowiada się źle. Mam dużo wolnego, więc muszę zacząć się rozglądać za jakąś dodatkową pracą.

Wróciłam do domu przed 21, gdzie czekał na mnie chłopak z winem z okazji dnia dziewczyny (nawet nie wiedziałam, że jest takie święto 😀). Oczywiście nie odmówiłam, bo takie chwile są dla mnie znacznie ważniejsze niż to czy nie przytyję od tych dwóch lampek.

Bilans z poniedziałku:

omlet z 2 jajek, cebulki i cukinii, plaster sera żółtego

owsianka z bananem

kefir z owocami, mała bułka

kanapka z szynką, dwie lampki wina, kilka paluszków

Okno mi się trochę wydłużyło wczoraj, bo śniadanie było o 10:30 wino skończyłam pić o 22 ale to nic, dzisiaj nadrobię.😊 

Kończę pisać, nakarmię kota, wypiję czarną kawę i uciekam biegać. Planuję się zważyć w piątek i sobotę i zobaczymy jak tam sytuacja wygląda. :)

Miłego dnia!





sobota, 9 października 2021

03. Fall vibes

 Hej!


Wczoraj jednak nie byłam kierowcą, więc wypiłam pare drinków. Znalazłam fajny sposób na ograniczenie ilości kalorii przy takich wieczorach. W ciągu dnia zazwyczaj jem mniej, bo wiadomo wódka jest dość kaloryczna, a do niej wybieram sok pomarańczowy, który ma 24 kcal na 250 ml, więc nie ładuję w siebie aż tyle cukru. Trochę gorzej jest następnego dnia, bo picie bez zagryzki kończy się dla mnie większym kacem 😄

Nie wypiłam tego dużo ale rano jak wstałam to myślałam, że mi rozwali głowę😅 Jak wiadomo na kaca najlepsza jest praca, więc zamiast leżeć i zdychać to ubraliśmy się i poszliśmy biegać. W sumie biegaliśmy przez godzinę, bo pogoda była piękna, a do tego nasza okolica jest dość malownicza o tej porze roku i aż nie chciało się wracać, a kalorii spaliłam coś ponad 400. Jednak ta moja kondycja nie jest taka zła jak myślałam. Zdecydowanie bardziej wolę bieganie, hula hop czy step od treningów z yt, bo przy nich strasznie się nudzę i zazwyczaj odpuszczam po kilku rundach, a jak się wybiegnie to niestety jakoś trzeba się zmobilizować i wrócić.

Z dietą też super od kiedy przestałam liczyć każdą kalorię i martwić się tym, że zjadłam coś "nie dietetycznego". Wróciliśmy do domu z biegania przed 13, więc dopiero wtedy było śniadanie także okno zachowane. 😊

Bilans:

-tosty z bułki pełnoziarnistej z jajkiem, serem i serkiem, sałatka z pomidorów, ogórków i cebuli z odrobiną fety

-zupa krem z dyni z dwoma łyżkami ryżu i resztą grzanek

-dwie małe tortille z pieczarkami, serem, szynką i warzywami (zawinięte w trójkąty)


Kurczę tak niewiele zmieniłam, a czuję się sto razy lepiej. Bardziej też zwracam uwagę na to co jem i nie podjadam pomiędzy. Sobotni wieczór spędzamy w domu, bo weekendowa impreza została już zaliczona wczoraj, a odpocząć też trzeba zwłaszcza, że mój chłopak ma dość ciężką fizycznie pracę to pooglądamy dziś filmy.

Udanego weekendu!





piątek, 8 października 2021

02. Work in progress

Na wstępie bardzo Wam dziękuję za komentarze i miłe słowa. To chyba właśnie tej społeczności najbardziej mi brakowało. Zgadzam się też z tym co napisała Panna A., że pisanie tutaj pomaga zebrać myśli i trzymać się planu. 😀


Co do moich postanowień to nie było tak strasznie jak sobie to wyobrażałam, co tylko potwierdza, że największym ograniczeniem dla siebie jesteśmy my sami. Aż trudno uwierzyć, że takie małe zmiany w codzienności potrafią stopniowo zmieniać myślenie. Najlepszym przykładem dla mnie jest to, że jeszcze niedawno jak byłam w trochę gorszym miejscu psychicznie moje dni zlewały się w całość, a ja byłam coraz bardziej sfrustrowana. Przez większość dnia siedziałam na telefonie, oglądałam tv i czasem coś tam sprzątnęłam czy ugotowałam, dzień ciągle wydawał mi się za krótki, a wieczorami byłam tak zmęczona, że nie miałam już siły na nic. Wszystko co chciałam zrobić odkładałam na póżniej, bo wydawało mi się, że sobie nie poradzę. Takie dni też są potrzebne ale popadnięcie w letarg to już inna sprawa.


Wczoraj popołudniu miałam zajęcia, a chwilę przed nimi dostałam niezbyt dobrą wiadomość od mamy (jestem bardzo zżyta z rodzicami i ich problemy przeżywam chyba jeszcze bardziej niż swoje) i znów poczułam, że chce tylko zostać na kanapie i nie robić, jakby to miało poprawić mój podły nastrój. W końcu powiedziałam sobie, że nie mogę odpuszczać za każdym razem jak poczuję się gorzej, bo znów wrócę do punktu wyjścia, więc się zebrałam i poszłam. Spacer troche pomógł mi oderwać myśli i w sumie wieczorem było już ok, a przy okazji zajęcia okazały się ciekawe.


Dziś wstałam wcześniej niż zwykle i zaczęłam po prostu robić rzeczy, które mam zrobić bez zbędnego rozmyślania. I tak ogarnęłam zaległe ubrania na sprzedaż, posprzątałam mieszkanie, ugotowałam obiad, a o 16 poczułam, że mam tyle energii, że się przebrałam i poszłam pobiegać, a potem jeszcze zrobiłam trening w domu :) Ja wiem, że pierwsze dni "nowego życia" zazwyczaj są bardziej ekscytujące ale i tak cieszę się, że zrobiłam coś dla siebie. Chcę przeżywać każdy dzień świadomie, a nie z głową w telefonie byle zająć czymś myśli i to jest dla mnie najważniejsze.


Jeśli chodzi o dietę to też są postępy. Zaczęłam jeść o 11 zgodnie z oknem, chociaż to nie jest dla mnie problem, bo podczas wcześniejszego IF tak mi to weszło w nawyk, że zazwyczaj najwcześniej jem o 10. 

Zjadłam:
-dwie kanapki z serkiem, pomidorki koktajlowe, jogurt
-ryż z warzywami, zupę dyniową
-jabłko i wafel kukurydziany
Na kolację będzie znów zupa dyniowa tylko muszę zrobić do niej grzanki.


Dziś mamy iść z chłopakiem do znajomych i jeszcze nie wiem czy będę pić alkohol (w rozsądnych ilościach ofc) czy będę kierowcą i wtedy zostanie woda. 😃 Zobaczymy jak się potoczy wieczór.


W weekend planujemy zrobić jakiś ogólny plan tak, żeby ogarnąć jakieś mądrzejsze posiłki i może zaplanować ćwiczenia. Na wiosnę biegaliśmy razem i liczę, że do tego wrócimy chociaż mój chłopak ma o wiele lepszą kondycję i czasem mam problem mu dorównać. 😄

Do jutra!




czwartek, 7 października 2021

01. It's time

 Hej!


Oh ale tęskniłam za tym miejscem. Od conajmniej roku myślałam o tym, że chce wrócić do pisania, że mi tego brakuje, że bardzo ułatwia mi to życie ale ciągle odkładałam ten dzień. A to mam za dużo pracy, a to poczekam aż schudnę, a to może jutro i tak zleciało już prawie półtora roku od mojego ostatniego wpisu. Ale cieszę się, że jestem, bo przyszedł czas na zmiany.


Przez ten czas dużo się u mnie nie zmieniło. Obroniłam się, a teraz kończę następny stopień, trochę pracuję trochę nie, wyjeżdżam, zwiedzam świat i po prostu żyję. Jeśli chodzi o dietę to raz jest, a raz jej nie ma ale z tyłu głowy brakuje mi tej systematyczności. Co prawda przytyłam pare kilogramów ale za to moje ciało wygląda lepiej niż kiedyś, nie wiem dlaczego, bo ćwiczenia odstawiłam kilka miesięcy temu. Może po prostu dorosłam i zamiast patrzeć na siebie tak krytycznie to doceniam to ile przeszłam? Możliwe. Co nie zmienia faktu, że nie jestem jeszcze w miejscu w którym chciałabym być. 


Piszę tutaj, bo chcę zrobić coś dla siebie i wymieniać się doświadczeniami z Wami. Przez ostatni czas próbowałam zrozumieć co mnie zatrzymuje, co chciałabym zmienić i wprowadzić, żeby żyć życiem jakim chce. Obecnie czuję się dobrze ale mam wrażenie, że troche zgubiłam swoje ambicje i chcę czegoś więcej. Chcę być osobą i żyć tak jak sobie to wyobrażam leżąc wieczorem w łóżku i przestać czekać aż to stanie się samo, bo się nie stanie jeśli pozostanie to tylko w sferze planów.


Zrobiłam listę rzeczy, które teraz mi się nie podobają i które chcę stopniowo zmieniać:

-odkładanie wszystkiego na później (na lepszy czas, jak schudnę, jak będzie lepsza pogoda etc.)

-marnowanie kupy czasu siedząc na telefonie (zamiast siedzieć 2h na tik toku mogłabym ten czas poświęcić na coś co przyniesie mi korzyści czy to w diecie, ćwiczeniach czy zawodzie), chcę też wyeliminować nawyk przeglądania telefonu zaraz po przebudzeniu czy przed spaniem, bo zauważyłam, że pomimo tego, że budzę się wcześniej niż kiedyś to spędzam kolejną godzinę leżąc w łóżku.

-brak aktywności fizycznej, co jest paradoksem, bo jako nastolatka byłam bardzo aktywna, a moim marzeniem od zawsze było posiadanie wysportowanego ciała tak żebym nie musiała się wstydzić czy rezygnować z niektórych aktywności, bo nie czuję się dobrze ze sobą.

-odżywiać się tak, żeby mój organizm był zdrowy i silny, niestety mam problem z brakiem energii i myślę, że w dużym stopniu wpływ na to ma brak jakiegoś mądrego sposobu odżywiania i systematyczności w tym.

-brak planu diety i posiłków, chcę się rozwinąć w zakresie dietetyki i zdrowych posiłków (chcę mieć dostępne inspiracje czy to tutaj czy na pintereście)

-wrócić do ścisłego IF, głownie po to żeby ustabilizować moją tarczycę i poziom cukru ale też dlatego, że trzymanie się wyznaczonych godzin bardzo ułatwia mi odchudzanie i zmniejsza apetyt.

Na blogu nie chcę skupiać się tylko i wyłącznie na tematyce diety, bo ostatnio doprowadziło to do tego, że bałam się pisać jak zrobiłam coś nie tak albo zjadłam dwa cukierki. Przez ten czas nauczyłam się, że najważniejszy jest balans, zrozumienie siebie i zaakceptowanie, że droga do celu to proces którym można się cieszyć i traktować jak szansę na lepsze życie. Gdybym przez te 18 miesięcy skupiała się na realizacji swoich celów i po potknięciu po prostu szła dalej to pewnie już bym osiągnęła swój cel.


Chociaż nie byłam aktywna tutaj to jestem na bieżąco z Waszymi blogami, zawsze czekam na nowy wpis. Widzę też, że duża część z Was z którymi tutaj byłam nie pisze już na blogu ale mam nadzieję, że będziemy miały szansę jeszcze pogadać. 

Dobra, wyrzuciłam z siebie chyba wszystko o czym myślałam przez ostatnie miesiące i liczę na to, że dorosłam do tego, żeby zacząć żyć życiem które narazie jest tylko w mojej głowie. Fingers crossed ✊




10. Zła jestem

 Hej! Już na dobre po tej chorobie wróciłam do mojej rutyny. Wczoraj nie pisałam, bo siedziałam na uczelni od rana do wieczora. Wzięłam sobi...