wtorek, 9 listopada 2021

10. Zła jestem

 Hej!

Już na dobre po tej chorobie wróciłam do mojej rutyny. Wczoraj nie pisałam, bo siedziałam na uczelni od rana do wieczora. Wzięłam sobie jedzenie na cały dzień, bo u nas na kampusie nie ma zbytnio żadnych w zdrowych opcji na obiad. Jakaś taka nerwowa byłam przez cały dzień, to chyba przez ten natłok obowiązków. Jak przyszłam do domu to niestety złamałam post i wypiłam piwo, bo taka wkurzona byłam😐 Jeszcze jakby tego było mało to cały dzień czułam się taka opuchnięta i w ogóle ono to nie był mój dzień. 

Za to dzisiaj wstałam o 7 i poszłam pobiegać przed zajęciami. Zrobiłam coś lekko ponad 4 km, chciałam więcej ale nie zdążyłabym na zajęcia. Przez to wczorajsze piwo, które wypiłam o 21 to dziś przeciągnęłam post do 13 i wtedy dopiero zjadłam śniadanie. Potem ogarniałam bieżące sprawy, sprzątałam, robiłam rzeczy na studia i ugotowałam obiad. 

Teraz siedzimy z chłopakiem i chcemy zrobić zamówienie na jakieś witaminy, żeby się trochę wspomóc. Taki podstawowy zestaw jaki zazwyczaj braliśmy to witamina C, witamina D, omega-3 i chyba wezmę też sobie jakiś kompleks witamin B, bo kardiolog poleciła mi je na złagodzenie ataków paniki. Co do ataków to odkąd trochę zrozumiałam co je powoduje i jakie są obawy to jest mi trochę łatwiej. Jeszcze się pojawiają ale nie tak często i w większości przypadków potrafię je złagodzić. Tęsknie za czasami kiedy byłam taka beztroska, niezestresowana i nie miałam na głowie nic oprócz tego na co akurat miałam zajawkę. Ale cóż, dorosłe życie rządzi się swoimi prawami. 😅

Podsumowanie:

Post: 21-13 ---> 16 h

13:00 2x kanapka z avocado, jajkiem i warzywami

16:30 pół miski leczo i 1/2 bułki

18:00 mix z kaszą jęczmienną, klopsiki indycze w sosie pomidorowym

Jutro pracuję od rana do 20 albo 22 zależy jak się ułoży dzień, więc nie idę biegać. W pracy jestem przez conajmniej 10 godzin na nogach, więc nie chcę się zamęczyć. Czwartek jest wolny i z rana pewnie wleci jakaś dłuższa trasa. Tak się wkręciłam w to bieganie, że nie mogę się doczekać każdego następnego treningu. Dziękuję Wam za wsparcie w komentarzach, bardzo dużo mi to daje. 😊




sobota, 6 listopada 2021

09. Zabiegana

Dziś szybki post, bo zaczął mi się gorący okres na studiach, masa projektów, a dodatkowo jeszcze w wolne dni pracuję od rana do nocy i czuję się jakbym była w ciągłym biegu. 

W piątek zjadłam niewiele, a wieczorem wyskoczyliśmy z chłopakiem do znajomych, więc od 17 do rana nie jadłam już nic, wypiłam tylko (albo aż) 3 drinki ale nie miałam zbytnio siły na imprezowanie, więc dość szybko się zebraliśmy. Dziś wstałam i od razu poszłam biegać, bo daję mi to wtedy takie uczucie, że jestem produktywna i bardzo się przy tym relaksuję. Powiem Wam, że jestem w szoku, bo jeszcze rok temu wydawało mi się, że bieganie nie jest dla mnie i, że pewnie nie dam rady przebiec nawet kilometra, a dziś zrobiłam bez żadnego zatrzymania prawie 5 km. Co prawda zajęło mi to około 40 minut ale z tego co wiem to tłuszcz najlepiej spala się właśnie przy średnim tempie ale za to dłuższym czasie aktywności. Ostatnio to zadziałało i pasuje mi to także narazie przy tym zostanę. :D 

Mam takie małe marzenie, że jak uda mi się zrzucić te podkłady tłuszczu to zacznę pracować nad wyrobieniem bardziej atletycznej sylwetki i znów zapiszę się na siłownie ale narazie dążę do coraz lepszych wyników w bieganiu. Może na wiosnę przełamię się i wezmę udział w jakimś biegu miejskim? Chciałabym.

Resztę dzisiejszego dnia spędziłam na zakupach, sprzątaniu mieszkania i robieniu projektów, a co do jedzenia to zjadłam śniadanie o 11 (ciemną bułkę z avocado i jajkiem, a potem o 17 domowe spaghetti w odchudzonej wersji na mięsie z indyka. Było tak dobre, że chyba częściej będę je robić. :D Zawsze jak mam większą aktywność to nie chcę mi się tak jeść, więc cieszę się, że wracam na dobrą drogę po tej chorobie. 

Zważę się pewnie jakoś w przyszłym tygodniu, żeby zobaczyć jak wygląda sytuacja. Może jeszcze jakimś cudem uda mi się osiągnąć wyznaczone cele. Byle ze zdrowiem było już ok to dam sobie radę.

Ja jutro niestety pracuję od rana do nocy ale planujemy przed pracą koło 7-8 pobiegać. Życzę Wam udanej reszty weekendu! :*



EDIT NIEDZIELA 9:35
Rano czarna kawa i wpadło 4,5 km. Tym razem większość trasy zrobiliśmy w lesie i było to bardziej wymagające niż po równej drodze. Z każdym treningiem widzę coraz większy postęp, nawet tempo biegu udało mi się przyśpieszyć prawie o minutę na km. Zrobiłam też chwilę na marsz, bo po wczoraj mam zakwasy i uda mnie zbyt paliły :D Teraz dokończę kilka zadań na studia, przed 11 zjem śniadanie i lecę do pracy :)



czwartek, 4 listopada 2021

08. Pod górkę

Ahh czemu mnie nie dziwi, że jak wszystko zaczęło się układać, zaczęłam realizować swoje cele to życie znów kopnęło mnie w dupę. W ostatnim poście pisałam, że czuję się przeziębiona, a już następnego dnia nie byłam nawet w stanie wyjść z domu. Zaczęło się od kataru, potem gardło, zatoki, gorączka i chyba wszystko co możliwe. Dwa tygodnie z tego wychodziłam, bo jak tylko poczułam się lepiej to następnego dnia nawet nie mogłam się ruszyć. Mam tylko nadzieję, że to nie była korona. Żeby tego było mało to w zeszłą niedzielę dostałam okres i był to chyba najgorszy okres w moim życiu. Tak mnie okropnie bolało, że nie rozstawałam się z ketonalem, a o jakiejś aktywności nie było nawet mowy, bo nie byłam w stanie wyjść do sklepu ani na uczelnię. Pewnie to przez osłabienie.

Teraz od wtorku czuję się już znacznie lepiej chociaż mam bardzo obniżoną temperaturę. Ciężko było mi wrócić do treningów po takiej przerwie ale dziś już stwierdziłam, że nie dam rady dłużej siedzieć w domu i poszłam pobiegać. Zrobiłam lepszy czas i dystans niż przed przerwą, więc mam nadzieję, że organizm się już zregenerował.😣

Przez ten czas jadłam raczej normalnie ale nie zawsze trzymałam się godzin postu, zwłaszcza tego wieczornego, bo wjeżdżały herbaty z miodem i cytryną. Ogólnie powiem wam, że bez IF czuję się cały czas taka ociężała i ospała, więc ten sposób odżywiania jest zdecydowanie dla mnie. Od dwóch dni jem już tylko w oknie i brzuch wrócił do normalnej postaci.😅
Plus z tego wszystkiego taki, że utrzymałam wagę i nie przytyłam. To dla mnie znak, że przy trzymaniu okna i bieganiu faktycznie gubię tłuszcz, bo potem nie ma skoków wagi i ciało się zmienia wizualnie.

Staramy się też z chłopakiem rozwijać w dziedzinie zdrowego odżywiania i układać jadłospisy tak, żeby miało to ręce i nogi. On wraca na siłownię i zależy nam na dobrym zdrowiu.

4.11.2021 Podsumowanie:

Post: 18:30 - 11:30 --> 17 h

-dwie mufinki jajeczno-warzywne, pół ciemnej bułki z avocado, serkiem i pomidorem
-leczo z ryżem brązowym (1/2 porcji)
-gnocchi z wegańską kiełbaską i ogórkiem kiszonym 

Ostatni posiłek planuje zjeść przed 19 jak wrócę z zajęć, więc okno będzie miało niecałe 8 godzin. Wkurza mnie to, że mam zajęcia do późna, bo normalnie skończyłabym jeść przed 18 ale nie mam jak tego zrobić. 
Dobra, wracam do gry, bo mój cel na święta nadal jest aktualny i nie odpuszczę.



poniedziałek, 18 października 2021

07. Weight goals

 Hej!

Potrzebowałam takiego wypadu w góry. Całkiem się zresetowałam, a dodatkowo spędziłam czas z fajnymi ludźmi przy pięknych widokach. Łącznie trasa wyniosła prawie sześć godzin, zrobiliśmy 16 km, a aplikacja pokazuje, że spaliłam ponad 1200 kalorii. Pokazało mi to też, że moje ciało jest w znacznie lepszej kondycji, bo dziś nie miałam nawet zakwasów. Jeśli pogoda pozwoli to w przyszły weekend znowu pojedziemy. 

Cieszę się z moich nowych nawyków, bo jestem bardziej zorganizowana i przygotowałam nam zdrowe jedzenie na całą podróż przez co czułam się jakoś tak lepiej i nawet godziny postu ustało się utrzymać. Zaczęłam jeść o 10, a skończyłam o 17, także wyszło super. 

Dzisiaj niestety pogorszyło się moje zdrowie, bo dostałam gorączki i czuję, że całkiem mnie rozkłada. Zastanawiam się czy iść jutro na zajęcia zwłaszcza, że muszę wziąć kilka zmian w mojej pracy, która jest dość ciężka fizycznie. Miałam tam już nie wracać po wakacjach ale ciężko znaleźć mi coś tak elastycznego przy studiach dziennych, a dodatkowa kasa zawsze się przyda. Zwłaszcza, że lubię pracę z ludźmi i ogólnie wolę coś robić niż siedzieć w domu. Mój chłopak też się pochorował ale mam nadzieję, że w miarę szybko się tego pozbędziemy, bo aż mnie nosi żeby iść pobiegać.

Miałam też dziś taką refleksję na temat tego, że praktycznie każdy okres jesienny kojarzy mi się z odchudzaniem. Odkąd pamiętam to właśnie okres od września do grudnia był dla mnie najlepszy pod względem diety i najczęściej wtedy regularnie prowadziłam bloga. Tym razem jednak mam nadzieję, że dojdę w końcu do swojej wymarzonej wagi, choćby miało to trwać do następnej jesieni.

Długo się zastanawiałam czy powinnam sobie ustalić jakieś wagowe cele na ten rok, bo boję się, że znów wpadnę w taką obsesje na punkcie każdego grama, a przecież wahania wagi w ciągu cyklu są normalne i najczęściej wzrost wagi przy trzymaniu się kaloryki i aktywności związany jest z zatrzymaniem wody. Na przykład teraz czuję się opuchnięta, bo to druga połowa cyklu. Ale chyba zrobie to w takiej luźnej formie. Jak się uda to będzie super, a jak nie to osiągnę ten cel później. Gdzieś ram tyłu głowy mam, że do świąt (które notabene kocham i nie mogę się już doczekać) będę mogła założyć sukienkę o której marzę. Także cele:

6.11 - 77 kg

20.11 - 75 kg

4.12 - 73 kg

22.12 - 70 kg

Jeśli do świąt uda mi się osiągnąć taką wagę to będę z siebie mega dumna. Najważniejsze jest dla mnie teraz, żeby po prostu chudnąć, nie ważne ile zajmie to czasu ale dobrze mieć do czego dążyć. 😊

Muszę sobie też kupić jakieś nowe spodnie, które będą lepiej leżeć, bo jak dziś się zobaczyłam w lustrze na uczelni to aż zrobiło mi się niedobrze. Chcę być w końcu chuda i nie wstydzić się za to jak wyglądam. 😓





sobota, 16 października 2021

06. Efekty po pierwszym tygodniu

 Hej!

Ostatnie dni minęły mi dość intensywnie i jakoś nie miałam weny żeby pisać. W czwartek tak jak planowałam zrobiłam dłuższą trasę i muszę przyznać, że bieganie sprawia mi coraz większa przyjemność. Organizm chyba też się już troszkę przyzwyczaił, bo nie mam takich zakwasów po każdym treningu. Wczoraj też chciałam zrobić kilka kilometrów ale przeziębienie dalej nie odpuszcza i jak zobaczyłam podwyższoną temperaturę to stwierdziłam, że nie będę ryzykować i zostałam w domu. Wieczorem włączyliśmy 3 sezon sex education i meeega się nam podobał. Tak bardzo, że machnęliśmy cały sezon w jeden wieczór 😁 Aż mi teraz przykro, bo nie mam co oglądać. 😂

Długo się zastanawiałam czy wchodzić na wagę, bo pierwszy raz tak faktycznie zmieniam swoje nawyki i ćwiczę też dla dobrego samopoczucia i zdrowia. Ale gdzieś tam z tyłu głowy zawsze jest myśl, że po co to wszystko jak nie chudnę. Często u mnie bywało też, że przy intensywnym wysiłku waga potrafiła wzrastać, zniechęcałam się i wracałam do punktu wyjścia.

Stwierdziłam, że jednak dobrze wiedzieć na czym stoję i trudno przeżyje. I powiem szczerze, że nie żałuję, bo normalnie aż mi kopara opadła. Minęło tylko 8 dni odkąd bardziej restrykcyjnie przestrzegam godzin postu, jem zdrowiej i biegam, a na wadze spadło aż 3,2 kg. 

Początek 7.10 - 82,2 kg ----> Dzisiaj 16.10 - 79 kg

Podejrzewam, że ta waga wynikła między innymi też z tego, że przez chorobę trochę się odwodniłam i spałam dłużej niż zwykle. Ale nawet jak wzrośnie o ten kilogram to i tak jestem mega zadowolona, bo to dopiero początek i mam teraz masę motywacji, żeby iść dalej i zrzucić ten okropny tłuszcz. Znając mnie to pewnie jeszcze nie raz będą jakieś momenty, że zrobię coś wbrew moim postanowieniom ale chyba czas to zaakceptować. 😊

Dziś już też poczułam się lepiej i nabiłam sporo kroków łażąc po galerii. Zainwestowałam też w nowe leginsy i buty terenowe, bo jutro wybieramy się na całodniową trasę w góry. Tak dawno już nie byłam, że nie mogę się doczekać.

Zaczynamy kolejny tydzień 👏

Udanego weekendu! 

Ciało marzenie 😩


środa, 13 października 2021

05. Three months from now you will thank yourself

 Hej!

Wczoraj, tak jak pisałam w poście poszłam pobiegać ale zrobiłam tylko 3 km. Nogi mnie tak bolały, że nie dałam rady więcej i chyba po prostu mój organizm był zbyt przemęczony od codziennego biegania. Potem miałam wizytę u kosmetyczki i resztę dnia ogarniałam takie bieżące sprawy i chillowałam. 😊

Dzisiaj postanowiłam, że zrobię rest day, żeby mięśnie miały się kiedy zregenerować. Czułam się też taka rozbita, że nawet nie wychodziłam z domu tylko siedziałam pod kocem i piłam herbatę, żeby mnie całkiem nie rozłożyło. Zrobiłam też chyba najprostszy obiad, a wyszedł mi mega. Ugotowałam brokuła, a potem podsmażyłam go na oliwie z fetą i jak się rozdrobnił to dodałam makaron kokardki. Ogólnie jakoś ostatnio dużo rzeczy mi nie smakuje, a wręcz mnie odrzuca. Na mięso to już w ogóle nie mogę patrzeć, dlatego jem bardzo proste dania i takie, które w ogóle potrafię przełknąć.

Bilans:

-dwie kanapki z serkiem i ogórkiem, monte

-jabłko, pół miseczki płatków miodowych z mlekiem

-talerz makaronu z brokułem i fetą

Okno: 10:30-14:30

Miałam zjeść jeszcze kolację ale na nic nie mam ochoty, więc w sumie nie będę w siebie pchać na siłę, a nie zaszkodzi mi taki skromniejszy dzień zwłaszcza, że nie ćwiczyłam. Wypiłam za to sporo wody i kubek zielonej herbaty. 

Rano, o ile będę się czuć lepiej to planuję pobiegać i zrobić jakąś dłuższą trasę niż ta wczoraj. Pewnie też miałam mniej siły, bo jadłam wieczorem, a wtedy rano nie budzę się tak wypoczęta jak kiedy przestrzegam godzin postu. Potem planuję skoczyć na małe zakupy, no i wieczorem mam zajęcia na uczelni.

Zaczynam też widzieć zmiany w ciele co bardzo mnie cieszy, zwłaszcza widać to w brzuchu, bo już tak nie odstaje i nie jestem ciągle taka pełna. To bardzo motywuje do dalszej pracy.

Miłego wieczoru!



wtorek, 12 października 2021

04. Droga do celu

 Cześć!


Cudownie się jest budzić z taką energią. To dopiero kilka dni odkąd postanowiłam żyć świadomie, a już się o wiele lepiej czuję. 😊

W końcu też rozruszałam moje ciało i nie czuję się jak stara baba w ciele 24 latki. Co prawda w niedzielę obudziłam się z takimi zakwasami, że jak wstawałam z łóżka to musiałam się podpierać o szafę ale i tak było warto. Nie chciałam katować nóg bieganiem, ale pogoda była tak piękna, że wybrałam się na rower i też kilka kilometrów wpadło. Nie pamiętam już dokładnie co jadłam tego dnia, bo nie zapisałam ale były to tak standardowo, śniadanie, obiad i kolacja.

Wczoraj miałam zajęcia na 11 to poszłam przed nimi pobiegać i w sumie zrobiłam około 4km. Bieganie tak mnie wciągnęło, że co wieczór czekam na rano, żeby wyjść. Wiadomo narazie te wyniki nie są imponujące ale chcę dążyć do tego, żeby przebiegać coraz dłuższe trasy. W ogóle i tak jestem w szoku, że z takim zastanym ciałem tyle przebiegłam. Bardzo pomogła mi myśl, że nie biegam po to żeby schudnąć tylko dla własnego zdrowia i kondycji. Przestałam wywierać na sobie taką presję, że z dnia na dzień mam stać się chuda, bo to i tak jest niemożliwe.

Resztę dnia spędziłam na uczelni, w sumie ten semestr nie zapowiada się źle. Mam dużo wolnego, więc muszę zacząć się rozglądać za jakąś dodatkową pracą.

Wróciłam do domu przed 21, gdzie czekał na mnie chłopak z winem z okazji dnia dziewczyny (nawet nie wiedziałam, że jest takie święto 😀). Oczywiście nie odmówiłam, bo takie chwile są dla mnie znacznie ważniejsze niż to czy nie przytyję od tych dwóch lampek.

Bilans z poniedziałku:

omlet z 2 jajek, cebulki i cukinii, plaster sera żółtego

owsianka z bananem

kefir z owocami, mała bułka

kanapka z szynką, dwie lampki wina, kilka paluszków

Okno mi się trochę wydłużyło wczoraj, bo śniadanie było o 10:30 wino skończyłam pić o 22 ale to nic, dzisiaj nadrobię.😊 

Kończę pisać, nakarmię kota, wypiję czarną kawę i uciekam biegać. Planuję się zważyć w piątek i sobotę i zobaczymy jak tam sytuacja wygląda. :)

Miłego dnia!





10. Zła jestem

 Hej! Już na dobre po tej chorobie wróciłam do mojej rutyny. Wczoraj nie pisałam, bo siedziałam na uczelni od rana do wieczora. Wzięłam sobi...