sobota, 6 listopada 2021

09. Zabiegana

Dziś szybki post, bo zaczął mi się gorący okres na studiach, masa projektów, a dodatkowo jeszcze w wolne dni pracuję od rana do nocy i czuję się jakbym była w ciągłym biegu. 

W piątek zjadłam niewiele, a wieczorem wyskoczyliśmy z chłopakiem do znajomych, więc od 17 do rana nie jadłam już nic, wypiłam tylko (albo aż) 3 drinki ale nie miałam zbytnio siły na imprezowanie, więc dość szybko się zebraliśmy. Dziś wstałam i od razu poszłam biegać, bo daję mi to wtedy takie uczucie, że jestem produktywna i bardzo się przy tym relaksuję. Powiem Wam, że jestem w szoku, bo jeszcze rok temu wydawało mi się, że bieganie nie jest dla mnie i, że pewnie nie dam rady przebiec nawet kilometra, a dziś zrobiłam bez żadnego zatrzymania prawie 5 km. Co prawda zajęło mi to około 40 minut ale z tego co wiem to tłuszcz najlepiej spala się właśnie przy średnim tempie ale za to dłuższym czasie aktywności. Ostatnio to zadziałało i pasuje mi to także narazie przy tym zostanę. :D 

Mam takie małe marzenie, że jak uda mi się zrzucić te podkłady tłuszczu to zacznę pracować nad wyrobieniem bardziej atletycznej sylwetki i znów zapiszę się na siłownie ale narazie dążę do coraz lepszych wyników w bieganiu. Może na wiosnę przełamię się i wezmę udział w jakimś biegu miejskim? Chciałabym.

Resztę dzisiejszego dnia spędziłam na zakupach, sprzątaniu mieszkania i robieniu projektów, a co do jedzenia to zjadłam śniadanie o 11 (ciemną bułkę z avocado i jajkiem, a potem o 17 domowe spaghetti w odchudzonej wersji na mięsie z indyka. Było tak dobre, że chyba częściej będę je robić. :D Zawsze jak mam większą aktywność to nie chcę mi się tak jeść, więc cieszę się, że wracam na dobrą drogę po tej chorobie. 

Zważę się pewnie jakoś w przyszłym tygodniu, żeby zobaczyć jak wygląda sytuacja. Może jeszcze jakimś cudem uda mi się osiągnąć wyznaczone cele. Byle ze zdrowiem było już ok to dam sobie radę.

Ja jutro niestety pracuję od rana do nocy ale planujemy przed pracą koło 7-8 pobiegać. Życzę Wam udanej reszty weekendu! :*



EDIT NIEDZIELA 9:35
Rano czarna kawa i wpadło 4,5 km. Tym razem większość trasy zrobiliśmy w lesie i było to bardziej wymagające niż po równej drodze. Z każdym treningiem widzę coraz większy postęp, nawet tempo biegu udało mi się przyśpieszyć prawie o minutę na km. Zrobiłam też chwilę na marsz, bo po wczoraj mam zakwasy i uda mnie zbyt paliły :D Teraz dokończę kilka zadań na studia, przed 11 zjem śniadanie i lecę do pracy :)



4 komentarze:

  1. Gratki z tym bieganiem, idziesz dosłownie jak burza. A jeśli chcesz się zapisać na bieg miejski to śmiało rób to, wciąż uważam, że nie powinniśmy pozwalać, żeby nasze jakieś lęki czy blokady hamowały przed próbowaniem czegoś nowego. Moja była szefowa sie na takie zapisuje i widać, że bardzo jej się podoba, a sama zaczynała z tym bieganiem chyba niecały rok temu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3 Jakbym miała wymienić wszystko czego nie zrobiłam, bo wstydzę się swojego wyglądu to chyba zabrakło by mi tu miejsca. Masz rację, że trzeba się przełamać, muszę nad tym popracować. :)

      Usuń
  2. Dziękuję za miły komentarz Sophie :)
    Wiesz co, myślę, że sam fakt, ze biegasz jest juz naprawde super. Warto budować to stopniowo. To co dobrze działa to krótkie interwały a potem trucht. Gdy byłam w szkole sportowej bardzo się to sprawdzało w treningach przed zawodami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślałam nad interwałami ale to chyba jeszcze nie ten etap. Narazie jestem mocno początkująca i staram się biegać w okolicach 75% tętna maksymalnego. Ale jak poczuję się pewniej to myślę, że wprowadzę taki trening przynajmniej raz w tygodniu. :)

      Usuń

10. Zła jestem

 Hej! Już na dobre po tej chorobie wróciłam do mojej rutyny. Wczoraj nie pisałam, bo siedziałam na uczelni od rana do wieczora. Wzięłam sobi...