Cześć, jestem Sophie.
Zabieram się do pisania od kilku dobrych dni, bo pierwszy post jest dla mnie zawsze najtrudniejszy. Ale nie ma na co czekać. :)
Moja historia z blogowaniem zaczęła się już dobre kilka lat temu, jako nastolatka prowadziłam blogi o odchudzaniu, głównie w formie pamiętnika. Przechodziłam wtedy różne fazy, lepsze i gorsze, ale blog był dla mnie zawsze ogromną motywacją. Teraz też wracam, bo spisywanie moich celów i postępów w zeszycie przestało mi wystarczać, a może znajdą się osoby, które tak jak ja walczą o swoje ciało.
Praktycznie odkąd pamiętam miałam problemy z nadwagą, pewnie wynikało to częściowo z niewiedzy ale też ze stosowania diet cud przez które traciłam sporo ale równie szybko odzyskiwałam kilogramy z powrotem. W wieku nastoletnim moja waga wahała się w granicach 65-79 kg. Niestety w zeszłym roku przez wiele czynników osiągnęłam swoje maksimum czyli okropne 86 kg i na tym waga się zatrzymała, pomimo poprawy nawyków i regularnych ćwiczeń nie mogłam zrzucić nawet kilograma.
Przełom nastąpił w lutym tego roku, kiedy zmienił się mój tryb życia. Jeść zaczynałam około godziny 11, a kończyłam o 19, po tej godzinie piłam zazwyczaj tylko wodę lub herbatę. Po dwóch tygodniach weszłam na wagę, bo czułam się zdecydowanie lepiej i stał się cud-spadły pierwsze 3 kilogramy, których tak długo nie mogłam zrzucić. Zagłębiłam się trochę w ten temat i odkryłam, że taki styl życia ma swoją nazwę, a jest nim intermittent fasting. Jest to bardzo proste, chodzi tylko o to, żeby dać organizmowi czas na regenerację i odpowiednie przetrawienie pokarmu. Są różne warianty IF, ja zdecydowałam, że najbardziej naturalny dla mnie jest 16:8, czyli przez 8 godzin w ciągu dnia jem, a 16 "poszczę", czyli pije tylko wodę albo czarną kawę, co jest dla mnie dość proste bo przeważnie długo śpię. W ciągu dnia starałam się jeść zdrowo ale wielką ulgą dla mnie było to, że nie musiałam się męczyć liczeniem kalorii czy makro. I tak przez okres od 7 lutego do końca marca zrzuciłam 7,5 kg i wieele centymetrów. Zauważyłam też wiele pozytywnych zmian takich jak lepszy sen, więcej energii czy unormowanie poziomu wody. Skończyły się też nocne napady głodu czy chęć na słodycze.
Niestety od końca marca musiałam się przestawić na całodobowe siedzenie w domu, wiadomo z jakiego powodu. Nie trzymałam się mojego wyznaczonego okna żywieniowego i w zasadzie to nie trzymałam się niczego, więc spodziewałam się, że wrócę do punktu wyjścia. I tutaj nastąpił kolejny szok, bo po niecałym miesiącu moja waga wzrosła tylko o niecały kilogram (a przyznam się, że często zdarzały mi się wieczorne seanse przy piwie i czipsach). Jest to dla mnie bardzo ważne, bo wiem, że ten styl odżywiania idealnie do mnie pasuje, a kilogramy, które straciłam nie wracają po tygodniu.
Tak więc zdecydowałam, że wracam do mojej rutyny, bo do celu brakuje mi jeszcze sporo. :)
Kończąc ten przydługi wpis chce tylko dodać, że chętnie odwiedzę wasze blogi o tym jak walczycie o swoje lepsze życie i mam nadzieję, że ten blog będzie dla mnie motywacją i odskocznią od codzienności.
Buziaki,
Sophie
Będę śledzić, pisz regularnie. Powodzenia!
OdpowiedzUsuńDziękuję i dodaję do czytanych. :)
UsuńWitaj. Bardzo miły wstęp :) chętnie Cię podopinguje. Masz rację z tym postem i mnie też to działa. Ogólnie mam 8 godzinne okno, kończę jeść ok 16.00 (dzięki kwarantannie bo zazwyczaj wracałam do domu ok 17.00), ale liczę też kcal, żeby nie wyjść powyżej 1000. Powodzenia!
OdpowiedzUsuńHej, dziękuję za komentarz i chętnie zostanę u Ciebie na dłużej. :) Właśnie to jest fajne w IF, że można go dostosować pod swoje potrzeby, u mnie też się lekko zmienił odkąd siedzę w domu.
UsuńTrzymam mocno kciuki!
Ooo zazdroszczę Ci tej obecnej wagi, chciałabym już tą 7 z przodu.
OdpowiedzUsuńJa na IF była krótko, ale faktycznie jakby to coś dawało. Zmotywowałaś mnie, teraz i tak praktycznie jem wg tego schematu, więc czemu by nie zastosować dodatkowo tego. Ja jednak i tak muszę liczyć kalorię, bo wiem, że mogłabym zjeść nadmiar w 4h, a 6 czy 8 to jak cały dzień i nie pilnując się mogłam zjeść bardzo dużo, chociaż może nie tyłam wtedy aż tak, co dziwne. Zmotywowałaś mnie do tego, więc też sobie ustalę to jako dodatkową zasadę. Czytałaś coś może o tym czy można czasem zmieniać 16:8 na 18:6 i 14:10 ? Wydaje mi się, że coś takiego kiedyś widziałam, a czasem się to przydaje. W sensie nawet czy to będzie dobrze działać jak jeden dzień zmieni się na dłuższą głodówekę? Tak na logikę chyba powinno być ok, ale to tak na moją logikę, a Ty może wiesz coś więcej?
Powodzenia ;*
Hej kochana, dla mnie ta 7-mka wydawała się strasznie odległa ale poszło tak, że nawet nie wiem kiedy, gwarantuje Ci, że Ty też ją już niedługo zobaczysz. :) W IF deficyt jest tak samo ważny jak wszędzie, bo samo trzymanie się godzin ma raczej wpływ na inne efekty takie jak opisałam w poście, chociaż dla mnie łatwiej jest się pilnować przez te 8 godzin niż cały dzień i automatycznie jem mniej, bo kończy się wieczorne podjadanie.
UsuńJestem na wielu grupach dotyczących IF i wszędzie ile ludzi tyle opinii, ale ja po tych dwóch miesiącach nauczyłam się, że najważniejsze to słuchać swojego ciała i być elastycznym, bo w końcu to jest styl odżywiania na dłużej niż tylko, żeby zrzucić kilka kilogramów. :) Większość ludzi mówi, że można przechodzić z 16:8 na inne ale z doświadczenia powiem, że to zazwyczaj po takich kombinacjach było mi ciężko wrócić na dobre tory. Są ludzie, którzy stosują IF pięć dni w tygodniu, a na weekend jedzą zwyczajnie i też zauważają spadek wagi, są tacy którzy najlepiej czują się na OMAD, także najlepiej chyba dostosować to do siebie albo wprowadzać zmiany stopniowo.
Od siebie dodam, że uwielbiam w tym sposobie dużą elastyczność, to znaczy, że przez te dwa miesiące większość czasu stosowałam 16:8, ale jeśli wiedziałam, że np. w piątek chce zjeść późniejszą kolację z chłopakiem to wtedy wydłużałam okno na 10 albo nawet 12, a wagę i tak traciłam, a przy tym nie czułam, że zawalam dietę tak jak to było na innych planach żywieniowych.
Hmm na temat wydłużania postu również są podzielone zdania, bo niektórym pozwala to ruszyć wagę w czasach zastoju, a dla innych kończy się napadem głodu przez zbyt duże obciążenie organizmu. Sama niekiedy lekko wydłużałam post, bo czułam, że poprzedniego dnia zjadłam zbyt dużo albo po prostu tak ułożył mi się dzień. Niektórzy stosują co jakiś czas post 24 lub nawet 48 godzinny dla oczyszczenia ale dobrze jest to robić po dłuższym czasie stosowania IF i pod nadzorem lekarza.
Uff troszkę się rozpisałam ale temat fastingu jest bardzo szeroki i mam nadzieję, że chociaż troszkę Ci pomogłam. Będę tutaj na blogu opisywać moje doświadczenia, dlatego zapraszam Cie, żebyś została ze mną dłużej. Warto jednak pamiętać, że nie jestem lekarzem ani ekspertem w tej dziedzinie, są to tylko moja odczucia i doświadczenia, a sam IF dla niektórych będzie idealnym sposobem na życie, a dla innych męczarnią, najważniejsze to słuchać potrzeb swojego organizmu.
Ściskam mocno i trzymam kciuki. ;*
Właśnie dokładnie o to mi chodziło, kiedy czasami chce zjeść z chłopakiem kolacje, a z nim to jednak zawsze później nim skończy pracę i chciałam wtedy wydłużyć post rano by móc później zjeść. Tak jak teraz patrzę to ja chyba nieświadomie ostatnio stosuję się do IF i możliwe, że dlatego nagle waga zaczęła szybko spadać.
UsuńOczywiście, że tu zostane, bardzo mi się tu podoba, powodzenia ;*